Forum :.:.: BABICKIE FORUM INTERNETOWE :.:.: Strona Główna :.:.: BABICKIE FORUM INTERNETOWE :.:.:
STARE BABICE
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

I Wojna Korporacyjna
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum :.:.: BABICKIE FORUM INTERNETOWE :.:.: Strona Główna -> TEMATY ARCHIWALNE 2008
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 10:22, 10 Sie 2008    Temat postu:

ale jakie mają umiejetności!!! składają cały rok kase i z całą wsią kupują jednego roleksa albo kradną patka, po czym rozbierają na części pierwsze.
nastepnie idziesz do chinatown i kupujesz identyczny towar...
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 11:19, 10 Sie 2008    Temat postu:

Gruzja pod bombami. Trwa powszechna mobilizacja
Rosyjskie samoloty kontynuują naloty na Gruzję. Jest wielu zabitych wśród cywilów. Gruzini coraz bardziej obawiają się rosyjskiej agresji, w kraju trwa mobilizacja.


Gruzini boją się rosyjskiej agresji skierowanej już nie tylko na Osetię, ale także bezpośrednio na terytorium gruzińskie. Jadąc drogą z pogranicznego Gori do Tbilisi, na każdym kroku wyczuwa się niesłychane napięcie. Sceny depresji, a chwilami nawet paniki wśród ludności sąsiadują ze scenami, o których powiedzielibyśmy, że są jakby żywcem wyjęte z filmu propagandowego – gdyby nie to, że dzieją się naprawdę: w mijanych wsiach i miasteczkach przy punktach mobilizacyjnych ustawiają się grupy młodzieży, aby zaciągnąć się do wojska.



Strach i mobilizacja

Około godziny 14 stanąłem przy drodze prowadzącej z Gori do Tblisi, aby dostać się do stolicy. W Gori, które w sobotę były wiele razy bombardowane, panował chaos i tylko chyba cud sprawił, że nie dochodziło do wypadków. Karetki na sygnale ścigały się z wozami pancernymi cywile jeździli jak szaleni, ignorując wszelkie przepisy drogowe.

Zapytałem stojącego ze mną Gruzina, czy także jedzie do Tblisi. – Nie, w przeciwną stronę, do Cchinwali – odparł. – Tam są wszyscy mężczyźni z mojej rodziny, nie zostawię ich, jadę walczyć.

Po jakimś czasie zatrzymał się żółty ikarus z rezerwistami wracającymi z frontu na tyły – i czekający ze mną tłum rzucił się do środka. Żołnierze siedzieli bez koszul, w pół goli, z nieśmiertelnikami na szyjach, wymęczeni. Broń obijała się o krzesła.

Kiedy przejeżdżaliśmy obok palących się bloków na przedmieściu Gori, kobiety zaczęły histeryzować i płakać. Obok bloków stały niedokończone jeszcze, nowe domy, które też stały się ofiarą rosyjskich bomb. – Bolszewickie skurwysyny! Ledwo stanęliśmy na nogi po tylu latach, a tu znowu – krzyczał na cały autobus dziadek, który potem wysiadł w Mcchecie. Autobus gnał ponad 100 km na godzinę, kierowca i pasażerowie bali się rosyjskiego nalotu.

Na całej trasie od Gori do Tblisi, przez 60 kilometrów, w cieniu drzew chowali się przed słońcem żołnierze, policjanci i mieszkańcy wiosek. W paru miejscach młodzi chłopcy, najwyraźniej nie objęci jeszcze poborem, zapisywali się przy ustawionych biurkach – na ochotnika, do walki.



Sobotnie naloty

W sobotę od wczesnych godzin rannych rosyjskie samoloty prowadziły bombardowania wielu celów na terenie Gruzji, także cywilnych. Bombardowano m.in. port Poti, bazy wojskowe, a także pozycje gruzińskie w Wąwozie Kodori (na pograniczu gruzińsko-abchaskim). Bomby miały spaść też w pobliżu rurociągu, którym transportowana jest ropa z Morza Kaspijskiego na Zachód.

W mieście Gori – nad granicą gruzińsko-osetyjską, 18 km od stolicy Osetii Południowej, Cchinwali – bomby trafiły w wieś pod miastem i w budynki mieszkalne w samym mieście. Było wiele ofiar cywilnych. Dziewczyna, która wróciła z przedmieścia opowiadała, że na ulicach leżą rozerwane ludzkie szczątki. Mieszkańcy Gori kryli się w piwnicach. Po jednym z kolejnych nalotów, około godziny 10, pobiegłem na przedmieścia. Widziałem zrujnowane domy cywilne, a w jednym z nich zabite dziecko.

W Gori pojawiły się pierwsze oznaki paniki. Mieszkańcy coraz bardziej obawiają się, że gdy Rosjanie odbiją Cchinwali z rąk gruzińskich – a źródła w Moskwie twierdzą, że to się już stało – armia rosyjska może wejść głębiej na teren Gruzji i uderzyć na Gori, najbliższe większe miasto.

Wśród mieszkańców coraz częściej słyszy się krytyczne wypowiedzi pod adresem rządu i prezydenta Micheila Saakaszwilego. Zarzuty kierują się także wobec gruzińskich mediów, że nic nie mówią o ofiarach. Niektórzy ludzie przeklinają wręcz „Miszę”.

Jeśli wojska gruzińskie przegrają to starcie, a Rosjanie będą nadal bombardować miasta w Gruzji, można spodziewać się, że popularność Saakaszliwego w społeczeństwie osłabnie. Być może o to właśnie chodzi Rosjanom: o doprowadzenie do zmiany władzy w Gruzji. Ale nawet jeśli taki jest ich plan, na razie – mimo strachu, a chwilami paniki, gdy lecą bomby – Gruzini raczej mobilizują się, obojętne, lubią prezydenta czy nie.



Nocna bitwa o Cchinwali

W nocy z piątku na sobotę toczyły się ciężkie walki o Cchinwali. W Gori – odległym o 18 km od Cchinwali – ziemia drżała od eksplozji, a na ulicach Gori obozowały setki gruzińskich żołnierzy z nowych jednostek kierowanych na front.

Jeszcze w sobotę rano rozmawiałem w Gori z żołnierzami gruzińskimi wracającymi z frontu, którzy mówili, że Cchinwali przechodziło w nocy wiele razy z rąk do rąk, że cały czas trwają intensywne walki, a liczba ofiar jest wysoka.

Kilka godzin później strona rosyjska podała, że stolica Osetii Południowej jest pod jej kontrolą. Strona gruzińska zaprzeczała. Jak wygląda prawda – nie wiadomo .



„Nie mamy odwrotu”

Gdy o ósmej rano szedłem pod pomnikiem Stalina – urodził się tu, w Gori, i nadal ma tutaj swój pomnik – na okolicznych trawnikach spali wycieńczeni młodzi żołnierze w hełmach, którzy uczestniczyli już w walkach. Podeszło do mnie paru chłopców. Zapytali: „Dlaczego Rosjanie nas zabijają? Powiedz światu, że niedługo nas nie będzie, jeśli nie przestaną”.

Na placu spotkałem znajomego M., którego spotkałem już podczas kaukaskich wędrówek. Jego formacja „Mchedrioni” (gruzińskie siły specjalne) to weterani wojny w Abchazji. – Idziemy dziś do boju – powiedział. – Dodo jest z nami.

Dodo Magnolia to legenda tej formacji: 55-letnia kobieta i pułkownik sił specjalnych, kobieta, trzykrotnie ranna, która po zakończeniu w latach 90. wojny w Abchazji zajmowała się dywersją na pograniczu rosyjsko-gruzińskim.

M. był roztrzęsiony: – Misza [prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili – red.] posłał do boju także niedoświadczonych chłopców. Sprawdziłem im trzy karabiny i wszystkie trzy się zacinały, a tam boje straszne. Misza zrobił tak, że nie mamy drogi odwrotu. Jak nie wygramy, niedługo Ruscy będą w Gori i innych miastach.

Sobota 9 sierpnia, godzina 17.30 czasu polskiego
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 11:25, 10 Sie 2008    Temat postu:

czyli rozwój sytuacji zalezy od tego
czy rosjanie bedą chcieli zająć instalacje
przez które ropa płynie na ukrainę?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lucyfer
jestem tu 24/24
jestem tu 24/24



Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 6671
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gmina Babice - Prawie jak Polska :)

PostWysłany: Nie 11:47, 10 Sie 2008    Temat postu:

krecik łau napisał:
ale jakie mają umiejetności!!! składają cały rok kase i z całą wsią kupują jednego roleksa albo kradną patka, po czym rozbierają na części pierwsze.
nastepnie idziesz do chinatown i kupujesz identyczny towar...


To samo robiły polskie gangi złodziei samochodów. Zrzucały się na drogi model, którego jeden nie był w stanie kupić, a potem organizowały wspólną szkółkę rozgryzania i łamania fabrycznych zabezpieczeń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 14:35, 10 Sie 2008    Temat postu:

Rosyjski dziennikarz: Wszystkiemu winien Putin. Saakaszwili był bez wyjścia
Rozmawiał Marcin Wojciechowski2008-08-10, ostatnia aktualizacja 2008-08-10 13:13

Jeśli raz pozwoli się Rosji pod błahym pretekstem najechać na Gruzję, to następny może być każdy kraj - mówi rosyjski dziennikarz Oleg Panfilów*. Cały wywiad publikuje poniedziałkowa Gazeta Wyborcza.


Oleg Panfilów: - Prezydent Gruzji Michel Saakaszwili nie miał innego wyjścia niż uderzyć na Południową Osetię. Od kilkunastu dni terytorium Gruzji było ostrzeliwane z pozycji osetyjskich. Rosyjskie siły pokojowe przyglądały się temu biernie. Saakaszwili wzywał kilka razy Rosję, by uspokoiła władze Osetii Południowej, groził, że użyje siły, aż wreszcie miarka się przebrała. Rosja nic nie zrobiła dla zmniejszenia napięcia. I tak wojskowa akcja Gruzji w Osetii Południowej przekształciła się w regularną wojnę. (...)



Zbombardowane są wszystkie lotniska wojskowe, port w Poti, kilka baz wojskowych. Gruzini nie mogą uwierzyć, że toczą prawdziwą wojnę z Rosją. Nikt nie spodziewał się, że Moskwa tak gwałtownie zareaguje na wypadki w Południowej Osetii. Gruzini są zdziwieni i oburzeni, że Rosja skorzystała z pretekstu, by rozpocząć regularną wojnę z Gruzją.

Czy Gruzini są gotowi walczyć z Rosją?

- Cała gruzińska opozycja zjednoczyła się wokół prezydenta Saakaszwilego, a przecież jeszcze niedawno mówili o nim w najgorszych słowach, oskarżali o sfałszowanie wyborów, zapędy dykatotorskie. Dziś nie ma znaczenia, kto ma jakie poglądy polityczne. Wszyscy chcą walczyć za Gruzję. Nawet były minister obrony Irakli Irakisziwili poszukiwany przez władze Tbilisi za próbę zamachu stanu [prawdopodobnie ukrywa się w Rosji] powiedział w wywiadzie, że chciałby wrócić do Gruzji, by jako zwykły szeregowy walczyć za kraj. Wielu moich znajomych rezerwistów deklaruje gotowość walki z agresorem. Nastrój jest bardzo podniosły. Od dziwo nie ma nastrojów antyrosyjskich, w sensie chęci zemsty przeciwko zwykłym Rosjanom. Chodzę sobie spokojnie po ulicach, mówię głośno po rosyjsku, nie ukrywam kim jestem i nikt mi jeszcze nic nie zrobił. Nie było nawet słownej zaczepki. To dla mnie niebywałe. Oby tak było dalej.

Jak to tłumaczysz?

- Gruzini znają Rosję. Wiedzą, że winy za tę wojnę nie ponosi przeciętny Rosjanin, ale polityka Władimira Putina. Ta wojna jest dowodem do czego prowadzi to, co w Rosji rozpoczął Putin. Nie ma znaczenia, że już nie jest prezydentem tylko premierem. Jestem przekonany, że to Putin podejmuje kluczowe decyzje w sprawie wojny z Gruzją.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 9:49, 11 Sie 2008    Temat postu:

i już wiadomo o co jest ta wojna,,,

Wojna na Kaukazie o gaz i ropę dla Polski
Andrzej Kublik2008-08-10, ostatnia aktualizacja 2008-08-10 20:12
Rosyjska interwencja w Gruzji może przekreślić plany zmniejszenia zależności Polski od rosyjskiego gazu i ropy naftowej.



Jak ropa z Azerbejdżanu mogłaby dotrzeć do Polski
SERWISY
Paliwa, energetyka
Już w pierwszych godzinach starć oddziałów rosyjskich i gruzińskich pod znakiem zapytania stanął projekt transportu do Polski kaspijskiej ropy.

W piątek bomby uszkodziły rurę z Baku do gruzińskiego terminalu Supsa nad Morzem Czarnym, którą uruchomiono zaledwie dwa dni wcześniej, po paru latach przerwy i remontów. Rura do Supsy pompuje surowiec z bogatych złóż w Azerbejdżanie. Z gruzińskiego terminalu azerska ropa miała popłynąć tankowcami do Odessy, a później do Brodów, Czech i nowym odcinkiem do Polski.



Tak przynajmniej zakłada projekt omawiany od maja ubiegłego roku przez prezydentów Polski, Ukrainy, Azerbejdżanu, Gruzji i państw nadbałtyckich.

Nie budziło to entuzjazmu w Moskwie, która krzywym okiem patrzy na próby wejścia na europejski rynek energetyczny konkurentów znad Morza Kaspijskiego i z Bliskiego Wschodu. W lipcu premier Rosji Władimir Putin i nadzorujący energetykę wicepremier Igor Sieczyn krytykowali plany wykorzystania rurociągu Odessa - Brody do tłoczenia kaspijskiej ropy do Europy.

Uszkodzenie połączenia, które ma kluczowe znaczenie dla przyszłości ukraińsko-polskiej rury, nie budzi jednak na Zachodzie takich obaw jak przyszłość przecinającego Gruzję ropociągu Baku - Tbilisi - Ceyhan (BTC), który według władz Gruzji rosyjskie samoloty już usiłowały zbombardować.

To największy dziś i całkowicie niezależny od Rosji ropociąg na terenie byłego ZSRR. Został zbudowany w 2006 r. dzięki wielkiemu wysiłkowi amerykańskiej dyplomacji, która powstrzymała równie intensywne wysiłki zablokowania tej inwestycji przez Rosję. Surowiec eksportowany tą rurą stanowi aż 1 proc. dostaw ropy na światowe rynki.

Kolosalne konsekwencje wojna ma również dla przyszłości branży gazowej. Już od lat Moskwa zabiegała o przejęcie kontroli nad gruzińskimi gazociągami, proponując np. że przejmie je w zamian za gaz po ulgowej cenie. Gruzja to kluczowe na Kaukazie ogniwo w łańcuch państw, które miały zapewnić Europie niezależny od Rosji tranzyt gazu z nowych złóż nad Morzem Kaspijskim i w Azji.

Jak cierń uwiera Gazprom przecinający Gruzję nowy gazociąg z Azerbejdżanu do Turcji. Po wybudowaniu tej rury Gazprom stracił monopol na dostawy do Tbilisi. Ale prawdziwy problem dla rosyjskiego koncernu stanowią plany, aby przez Gruzję transportować na dużą skalę gaz, który podkopie monopol Gazpromu w Europie.

Wiosną Azerbejdżan ogłosił, że ma dużo więcej gazu, niż dotąd szacowano. Do Europy może on docierać dwoma drogami przez projektowany gazociąg Nabucco, który przez Turcję ma dostarczać gaz aż do Austrii i Czech, oraz przez dopiero planowany gazociąg White Stream, który przez Gruzję, a potem po dnie Morza Czarnego ma dostarczać kaspijski gaz na Ukrainę, do Rumunii, Polski i Czech.

Oba rozwiązania popiera UE, bo zmniejszają one zależność Europy od Gazpromu. Nowe gazociągi nie mają jednak szans bez Azerbejdżanu. To najbardziej dziś stabilny, prozachodni producent gazu.

Gazprom poważnie potraktował ryzyko konkurencji i zaproponował Azerom, że na pniu wykupi ich gaz, byle utrzymać monopol w Europie. Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew rozmawiał o takim kontrakcie pod koniec czerwca z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem. Z Baku Miedwiediew wyjechał jednak bez gazowego kontraktu.

Wojna w Gruzji może zmiękczyć azerskich polityków. W razie zniszczenia rurociągów tranzytowych w Gruzji Azerbejdżan mógłby eksportować gaz i ropę tylko za pośrednictwem starych połączeń przez Rosję. Bez eksportu surowców kwitnące teraz Baku szybko popadłoby zaś w tarapaty gospodarcze.

Wojna w Gruzji to dla Rosji szansa na ponowne wciągnięcie Azerbejdżanu w ścisłą orbitę swoich wpływów rozluźnionych po rozpadzie ZSRR.





Rosyjscy piloci widzieli, że strzelają do dzieci



Wojciech Jagielski, Gori2008-08-11, ostatnia aktualizacja 2008-08-10 18:12

Obawiając się rosyjskiego ataku, mieszkańcy 60-tysięcznego Gori porzucają swe domy - Wojciech Jagielski opisuje sobotni dramat gruzińskiego miasteczka

Wojna o Osetię
W sobotnie południe mieszkańcy czteropiętrowych kamienic przy ulicy Suchaszwiliego na przedmieściach miasteczka Gori zajęci byli codziennymi sprawami. Staruszki, które jak co dzień plotkowały na ustawionej w cieniu drzew ławeczce, nie zauważyły rosyjskich samolotów, gdy te nagle pojawiły się na niebie. Zginęły w mgnieniu oka, a ich domy przemieniły się w ziejące ogniem ruiny.

Nikt z mieszkańców kamienic nie spodziewał się najgorszego. Rosyjskie samoloty dokonały o poranku już jednego nalotu na miasto. Zrzuciły bomby i ostrzelały z rakiet rozrzucone wokół Gori stanowiska gruzińskich wojsk. W południe, niespodziewanie, wróciły.



- To wszystko było tak nagle. Dostrzegliśmy na niebie samoloty, ale myśleliśmy, że polecą dalej - opowiada Dżimszer Iluridze, który w garażu naprawiał ciągle psujący się silnik w starym fiacie. - Nagle, jak grom z jasnego nieba, rozległ się huk, potem drugi i następne. Zobaczyłem, że kamienica po sąsiedzku się rozpada, balkony spadają na ziemię. Moment i zaczął walić się także dom, w którym mieszkałem.

Jeszcze nie ucichły ogłuszające eksplozje, kiedy samoloty pojawiły się znowu. Zawróciły i nadlatywały do nowego szturmu. Tym razem strzelały z rakiet i wielkokalibrowych działek. - Znowu huk, chmury szarego kurzu i strach tak wielki, że nie mogłem się ruszyć z miejsca - mówi Dżimszer.

Gdy samoloty odleciały, ci z mieszkańców, którzy ocaleli, rzucili się szukać wśród ruin i pożarów swych bliskich i sąsiadów. Tego dnia na ulicy Suchiszwiliego zginęło co najmniej 20 osób. Ile dokładnie - nie wie chyba nikt. Do wieczora ryczące przeraźliwie karetki pogotowia wywoziły znoszonych na podwórza zabitych i rannych. Tych ostatnich mogło być nawet kilkaset.

- Z moich nie ucierpiał nikt - z ulgą wzdycha Dżimszer. - Jak tylko zaczęła się wojna, zabrałem ich do krewnych na wieś. Wróciłem, że zabrać z mieszkania najpotrzebniejsze rzeczy.

Wczoraj po południu z ruin kamienic wciąż unosił się ciemny, cuchnący dym. W pierwszej zaatakowanej kamienicy, na dach której spadła bomba, zawaliły się dwa górne piętra. Ale i w pozostałych nie ocalało żadne mieszkanie. Inne ucierpiały mniej, bo bomby i rakiety wybuchały na osiedlowych podwórzach i ogródkach zasłanych spalonymi i pokiereszowanymi samochodami, potłuczonym szkłem, kawałkami gruzu, pokrwawionymi kawałkami mebli i nadpaloną pościelą.

Na trawniku przed kamienicą, gdzie stała ławeczka, na której w sobotnie południe zasiadły na plotki miejscowe kumoszki, Dżimszer znalazł oderwaną w łokciu ludzką rękę. - Wygląda mi na rękę Wenery Elbachidze - mówi, szturchając kikut patykiem. - Wygląda mi na nią. Taka drobna, delikatna. Mieszkała piętro wyżej, dobrze ją znałem - dodaje.

Celem rosyjskich lotników były zapewne położone tuż po sąsiedzku wojskowe koszary. One też zostały zbombardowane. Tego dnia nie było tam jednak ani żołnierzy, ani wojskowych pojazdów. Mieszkańcy kamienic z ulicy Suchiaszwiliego nie wierzą, by strzelając do nich i zrzucając na nich bomby, piloci mogli się pomylić.

- Był jasny dzień, bez jednej chmurki - wspomina Jekaterina Ratiszwili z parteru, która w momencie ataku wychodziła akurat na zakupy. Pamięta, że sięgnęła po klamkę i nagle wypadła razem z drzwiami. Straciła przytomność, ale nawet nie została draśnięta.

- Kiedy zawrócili, żeby ostrzelać kamienice, samoloty leciały niziutko - dodaje Dżamszir Iluridze. - Nie mogli nie widzieć ludzi na podwórzu, bawiących się dzieci. Strzelali, żeby się zemścić za Osetyjczyków, którzy w Cchinwali zginęli od kul naszych żołnierzy.

Ciche i zapomniane do niedawna miasteczko Gori, rodzinne strony Józefa Stalina, stało się nagle miastem frontowym. Tu rozłożyły się gruzińskie wojska przed atakiem na pobliską Południową Osetię, tu wycofały się pobite i okopały do obrony. Gruzini boją się, że wygrana w Osetii może nie wystarczyć przywódcom z Kremla i mogą zechcieć posłać pancerne kolumny na Gori.

Rosyjskie samoloty już w piątek, pierwszego dnia wojny, atakowały stanowiska gruzińskich wojsk wokół miasta. Rosjanie nie spodziewali się zapewne tak silnej obrony przeciwlotniczej. Gruzini twierdzą, że do niedzieli strącili co najmniej dziesięć samolotów i wzięli dwóch pilotów do niewoli.

W sobotę obaj piloci zostali pokazani w telewizji. Rosja przyznaje się tylko do dwóch zestrzelonych maszyn, ale i to mogło skłonić ją do ataków na pochowane na przedmieściach przeciwlotnicze baterie.

Obawiając się rosyjskiego ataku i dalszych nalotów, mieszkańcy 60-tysięcznego miasta porzucają Gori. Na asfaltowej drodze do Tbilisi dołączają do nich uciekinierzy z gruzińskich wiosek w Południowej Osetii. Autobusami, ciężarówkami, traktorami i konnymi zaprzęgami wywożą bliskich i dobytek.

Przejętymi dla wojska żółtymi autobusami miejskimi z Tbilisi w przeciwną stronę jadą gruzińscy żołnierze. Najlepsi, najlepiej wyszkoleni i najbardziej doświadczeni gruzińscy żołnierze służą dziś w Iraku, gdzie jest ich prawie 2 tys. Tylko Brytyjczycy i Amerykanie mają w Iraku więcej wojsk. Teraz rząd z Tbilisi pospiesznie ściąga wojska z Iraku, by stawić czoło Rosji.

W wioskach i lasach wokół Gori wszędzie widać żołnierzy. Pod miastem, na polanie w lesie, rozłożyły się obozowiskiem także wozy strażackie. Dostali rozkaz, by być w pobliżu i gasić pożary po kolejnych nalotach.




O co chodzi Rosjanom
Vladimir Socor2008-08-11, ostatnia aktualizacja 2008-08-10 17:40

Strategicznym celem jest niedopuszczenie do objęcia Gruzji planem działań na rzecz członkostwa w NATO, o czym Sojusz mógłby zdecydować w grudniu - fragment analizy amerykańskiego analityka Vladimira Socora z Fundacji Jamestown (www.jamestown.org)


Organizowanie zbrojnych incydentów w Gruzji właśnie w sierpniu, kiedy europejscy urzędnicy są na wakacjach, to dla Rosji żadna nowość. Jednak w tym roku rosyjska operacja jest bardziej systematyczna, zdecydowana i dłuższa niż w poprzednich latach.



3 lipca ktoś próbował zamordować Dmitrija Sanakojewa, szefa progruzińskiego tymczasowego rządu Południowej Osetii kontrolującego co najmniej jedną trzecią jej terytorium. W tym samym czasie patrole gruzińskiej policji zostały zaatakowane serią przydrożnych bomb.

9 lipca Moskwa przyznała, że cztery rosyjskie samoloty przeleciały nad Południową Osetią. Cel był jasny - zniechęcić Gruzję do przeprowadzania lotów zwiadowczych maszyn bezzałogowych, tym samym zamykając Tbilisi oczy na wszelkie ruchy w regionie wojsk rosyjskich i przez Rosję wspieranych.

W drugiej połowie lipca i w pierwszych dniach sierpnia dowodzone przez Rosjan oddziały osetyjskie kilka razy ostrzelały kontrolowane przez Gruzinów wioski, zmuszając gruzińską policję do odpowiedzenia ogniem. W międzyczasie rosyjskie media zaczęły coraz głośniej straszyć wojną, oskarżając Gruzinów o przygotowania do agresji. Opłacani przez Moskwę kozaccy atamanowie z północnego Kaukazu zagrozili wysłaniem ochotników do walki z Gruzją.

Prowadzona przez Moskwę operacja ma trzy cele. Pierwszym i najpilniejszym jest odzyskanie przewagi w kontrolowanych przez Rosjan negocjacjach. Moskwa chce, żeby Tbilisi raz na zawsze uznało rolę Rosji jako gwaranta wszelkich ustaleń politycznych. Drugi cel to zajęcie kontrolowanych dotychczas przez Gruzję wiosek w Południowej Osetii. Rosjanie chcą albo maksymalnie zredukować terytorium kontrolowane przez Sanakojewa, albo całkowicie się go pozbyć. Jeśli im się to uda, będą mogli zrobić to samo w Abchazji.

Strategicznym celem politycznym jest niedopuszczenie do objęcia Gruzji planem działań na rzecz członkostwa w NATO (MAP), o czym Sojusz mógłby zdecydować w grudniu. Moskwa chce więc odwlec planowaną na wrzesień wizytę przedstawicieli Sojuszu w Gruzji albo przynajmniej wpłynąć na jej wynik.

Skoro zwolennicy zbliżenia z Rosją wewnątrz NATO upierają się, że nierozwiązane konflikty dyskwalifikują Gruzję ze starań o członkostwo Sojuszu, to Rosja skwapliwie stara się udowodnić, że te konflikty faktycznie pozostają nierozwiązane. Nie dopuszczając Gruzji do MAP-u w trakcie kwietniowego szczytu w Bukareszcie NATO tylko ośmieliło Rosję do odważniejszych operacji przeciwko Gruzinom.

Moskwa chce też wykończyć Gruzję ekonomicznie przez maksymalne przeciąganie walk. Rosja nie może bowiem tolerować gospodarczych sukcesów prozachodniego rządu na swej granicy.

Nie da się nie zauważyć podobieństwa tej operacji do rosyjskich interwencji z początku lat 90. w mołdawskim Naddniestrzu i w Abchazji. Scenariusz jest zawsze ten sam: najpierw rosyjskie media robią histerię, przedstawiając małe państwo, które w rzeczywistości jest celem ataku, jako niebezpiecznego agresora. Potem uzbrojone przez Rosjan oddziały zaczynają atakować wioski i siedziby miejscowych władz. Dodatkowo na miejsce są wysyłani Kozacy i ochotnicy z północnego Kaukazu.

Oczywiście rosyjscy oficjele zawsze upierają się, że Moskwa nie ma nic wspólnego z atakami i nie ma nad atakującymi żadnej kontroli. Tymczasem rosyjski wywiad wojskowy koordynuje całą operację, a rosyjskie siły powietrzne i lądowe dostarczają osłony i interweniują, jeśli tylko kraj, który jest celem ataku, próbuje się obronić.

W ostatnim etapie tego scenariusza na miejscu pojawiają się rosyjskie siły pokojowe, które przyklepują to, co już udało się osiągnąć. W czasie całego kryzysu Zachód jest oczywiście bardzo zmieszany i wzywa jedynie do powstrzymania walk przez "obie walczące strony", tym samym godząc się na rosyjską politykę faktów dokonanych.

Właśnie taki scenariusz ruszył pod koniec lipca w Południowej Osetii. 6 i 7 sierpnia oddziały paramilitarne otworzyły ogień w gruzińskich wioskach, a władze zbuntowanej prowincji odmówiły rozmów z Tbilisi. Zniszczono anteny gruzińskiej telefonii komórkowej. Broń i kolejne oddziały zaczęły napływać do Południowej Osetii z Rosji przez kontrolowany przez Moskwę tunel Roki. Rosyjscy oficjele w Gruzji zgodnie twierdzili, że Moskwa nie ma żadnej kontroli nad agresorami.

7 sierpnia o siódmej rano gruziński prezydent Micheil Saakaszwili na żywo przemawiał w państwowej telewizji. Ogłosił jednostronne zawieszenie broni i poprosił drugą stronę o wstrzymanie walk. W bardzo pojednawczych słowach wezwał do rozmów "w jakiejkolwiek formie", potwierdził wcześniejszą ofertę pełnej autonomii dla Płd. Osetii i zaproponował, by Rosja była gwarantem takiego rozwiązania. Zaoferował też generalną amnestię.

Po wystąpieniu Saakaszwilego ataki na gruzińskie wioski się nasiliły. Wioska Awnewi została niemal całkowicie zniszczona, Tamaraszeni i Prisi zbombardowane, a posterunek policji w Kurcie, gdzie urzęduje Sanakojew, został ostrzelany przez artylerię. Z wiosek zaczęli uciekać cywile.

Te wydarzenia zmusiły Tbilisi do akcji obronnej. Przed 10.30 7 sierpnia Gruzini rozpoczęli ofensywę, a w ciągu doby gruzińskie siły ruszyły w stronę Cchinwali.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kocik
Gość






PostWysłany: Śro 8:23, 13 Sie 2008    Temat postu:

No to widzę, ze Krecik potrafi nie tylko linki wklejac, ale i gazety przepisuje
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 9:53, 13 Sie 2008    Temat postu:

co to jest kocik?

nie jestem krecik tylko krecik łau. to jest po pierwsze.

po drugie, krecik łau nauczył sie też zakładać profil na forum...
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 21:19, 17 Sie 2008    Temat postu:

Wojna Ukrainy z Rosją byłaby katastrofą"
Były minister obrony Ukrainy Anatolij Hrycenko powiedział w wywiadzie dla tygodnika "Dzerkało Tyżnia", że ewentualna wojna między Ukrainą a Rosją byłaby katastrofą dla Europy.
- Konflikt zbrojny między Ukrainą i Rosją - dwoma największymi państwami Europy - stałby się prawdziwą katastrofą dla całego kontynentu we wszystkich aspektach: politycznym, gospodarczym, ekologicznym, energetycznym i innych. Powinniśmy wychodzić z założenia, że konflikt między Ukrainą i Rosją jest niedopuszczalny - podkreślił Hrycenko.

Wśród ukraińskich ekspertów pojawiły się opinie, że po zbrojnej interwencji Rosji w Gruzji w związku z konfliktem w Osetii Południowej, kolejnym celem Moskwy może być Ukraina, a jako pretekst zostanie wykorzystana sytuacja na Krymie, gdzie bardzo silne są nastroje prorosyjskie. Hrycenko, który kieruje obecnie parlamentarnym komitetem bezpieczeństwa narodowego i obrony zaznaczył, że ewentualne starcie między Rosją a Ukrainą, czyli między teoretycznie silniejszym i słabszym przeciwnikiem, niekoniecznie musi oznaczać zwycięstwo pierwszego.

- Wojny nie wygrywa ten, który ma więcej samolotów, okrętów i oddziałów wojskowych. Wygrywa ten, który może pochwalić się lepszą jednością w trójkącie władza-naród-armia" - powiedział deputowany.

W tym kontekście były minister skrytykował zdolności Ukraińców do prowadzenia walki z możliwym wrogiem. - W chwili obecnej Ukraina nie ma większych wrogów, niż my sami (Ukraińcy) - oświadczył.

Hrycenko ocenił przy tym, że reakcja ukraińskich polityków na wydarzenia w Gruzji była wyjątkowo nieskoordynowana.

- Nikt nie zorganizował skoordynowanej działalności (...) na poziomie międzyresortowym. Nie uporządkowano nadchodzących (z Gruzji) informacji operacyjnych, nie przeprowadzono systematycznej analizy uzyskiwanej informacji z podziałem na warianty możliwego rozwoju wydarzeń - powiedział.

Właśnie dlatego - zdaniem byłego ministra obrony - "w imieniu państwa publikowane są oświadczenia i postulaty, których państwo nie jest w stanie wykonać. Decyzje o niedopuszczeniu do powrotu do bazy w Sewastopolu okrętów Floty Czarnomorskiej Rosji można zrealizować na różne sposoby, ale czy gotów jest prezydent Ukrainy, który wydał taki rozkaz, do niesienia odpowiedzialności za prognozowane wyniki takiego kroku?" - pytał Hrycenko na łamach "Dzerkała Tyżnia".

Przed tygodniem ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ostrzegło, że może nie wpuścić do bazy w Sewastopolu (Krym) rosyjskich okrętów biorących udział w gruzińskim konflikcie.

W środę prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko podpisał dekret, zgodnie z którym Flota Czarnomorska zobowiązana jest do informowania władz w Kijowie o zamiarze przekroczenia przez jej jednostki granic Ukrainy z co najmniej 72-godzinnym wyprzedzeniem. Rosjanie mają też przedstawiać Ukraińcom dane dotyczące przewożonych osób, broni i sprzętu.

W reakcji rosyjskie MSZ oznajmiło, że te zmiany mogą poważnie skomplikować praktyczną działalność Floty Czarnomorskiej. Zdaniem Rosji stoją one także w sprzeczności z rosyjsko-ukraińskim porozumieniem z 1997 roku dotyczącym stacjonowania Floty Czarnomorskiej na Krymie.

Zaostrzenie zasad przemieszczania jednostek morskich i lotniczych rosyjskiej marynarki wojennej jest związane z jej zaangażowaniem w konflikt gruzińsko-rosyjski. Kijów, który politycznie opowiedział się w nim po stronie Tbilisi, uważa, że wysyłając w rejon konfliktu stacjonujące na Ukrainie rosyjskie jednostki, Rosja wciąga Ukrainę w działania wojenne w Gruzji.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
KiziaMizia
debeściak
debeściak



Dołączył: 18 Lut 2007
Posty: 774
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lipków

PostWysłany: Pon 8:20, 18 Sie 2008    Temat postu:

Widzę, że masz ambicje zatkać serwer babicki cytatami.
Może po prostu napisz co myslisz na temat - będzie prościej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 9:46, 18 Sie 2008    Temat postu:

KiziaMizia napisał:
Widzę, że masz ambicje zatkać serwer babicki cytatami.
Może po prostu napisz co myslisz na temat - będzie prościej.


pozwól że tylko lineczka zapodam zią,
ot co myśle:

http://www.youtube.com/watch?v=hLVSR3a44aY&feature=related
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 10:22, 18 Sie 2008    Temat postu:

a może ten jest bardziej sugestywny zią:

http://www.youtube.com/watch?v=QeVR_WnhR6Q&feature=related
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 10:33, 18 Sie 2008    Temat postu:

a tak na serio powiem,
że konflikt w takim miejscu jest złym pomysłem.
w każdym miejscu jest złym pomysłem, ale w tym bardzo złym.
szykować się mozesz już na podwyżki cen gazu.

chodzi o wiele grup intereseów, które się tam spotykają.
biznes jest biznes, ale ktoś może przesadzić
i najgorszym co może sie stać to starcia militarne.

jak Polak, myślę, że wjeście do nato pozwoliło nam przesunąć
ew. front wschodni na ukrainę.
choć za twoje chałupe, bił sie nikt nie bedzie!!!!!!

ale mam nadzieję, że możni włądcy wiedzą,
że wojna zawiesi im biznesy,
i po prostu się im nie opłaci....

najgorzej, że znowu za nieodpowiedzialnych polityków,
umierają ludzie. a tutaj w zasadzie nie za polityków,
tylko za biznes jednej korporacji z rosji.
przecież oni chyba wpłacają z pół budżetu rosji!!!

dlatego też założyłem ten temat.
może się mylę i ktoś argumentami wyprowadzi mnie z błędu?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 10:51, 18 Sie 2008    Temat postu:

o proszę wedle życzenia!!!

Kolejny europejski VIP w kolekcji Gazpromu
PAP, lko2008-08-15, ostatnia aktualizacja 2008-08-18 10:12

Paavo Lipponen, były premier i były przewodniczący parlamentu Finlandii, został zatrudniony przez zależną do rosyjskiego Gazpromu spółkę Nord Stream, będącą inwestorem Gazociągu Północnego. W 2004 roku Lipponen wymieniany był jako poważny kandydat do stanowiska przewodniczącego Komisji Europejskiej.

Paavo Lipponen, były premier Finlandii, obecnie konsultant spółki Nord Stream

Lipponen jest już drugim byłym szefem rządu związanym z Nord Stream. Wcześniej były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder został przewodniczącym Rady Dyrektorów niemiecko-rosyjskiego konsorcjum budującego gazociąg

Jak poinformowały w piątek fińskie media, Paavo Lipponen podpisał niedawno umowę z Nord Stream i został zatrudniony w niej na rok jako konsultant spółki. Do jego obowiązków należy wspieranie Nord Stream w kontaktach z władzami i instytucjami fińskimi. Ma też starać się o przyśpieszenie rozpoczęcia budowy gazociągu na odcinku biegnącym wodami Zatoki Fińskiej wzdłuż fińskich wybrzeży

Projekt gazociągu, który przez Morze Bałtyckie bezpośrednio połączy Rosję z Niemcami, budzi poważne zastrzeżenia zarówno w Finlandii, jak i w sąsiedniej Estonii. Oficjalnie wynikają one z ewentualnych zagrożeń dla środowiska naturalnego. Wiadomo jednak, że oba te kraje obawiają się wzrostu aktywności rosyjskiej w najbliższym sąsiedztwie ich morskich granic

Lipponen pełniąc funkcję premiera w latach 1995-2003 był zwolennikiem projektu Gazociągu Północnego. Widział w tej inwestycji ważny element zbliżający i wiążący Rosję z Unią Europejską

Jak wynika z jego wypowiedzi dla fińskiego dziennika "Helsingin Sanomat", zdecydował się na pracę dla Nord Stream podczas niedawnego pobytu w Berlinie, m.in. pod wpływem rozmów z Gerhardem Schroederem
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lucyfer
jestem tu 24/24
jestem tu 24/24



Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 6671
Przeczytał: 13 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gmina Babice - Prawie jak Polska :)

PostWysłany: Pon 16:13, 18 Sie 2008    Temat postu:

krecik łau napisał:
o proszę wedle życzenia!!!

Kolejny europejski VIP w kolekcji Gazpromu
PAP, lko2008-08-15, ostatnia aktualizacja 2008-08-18 10:12


Już z kilkanaście lat temu na skutek światowych konsolidacji i fuzji korporacje zaczęły obracać znacznie większymi pieniędzmi, niż budżety wielu krajów. Wtedy zaczęły móc nimi rządzić zamiast polityków, których pomagały wybierać pod swoje interesy.

Ale od kilku lat jest nowe zjawisko - teraz korporacje, podobnie jak one "przejmowały" kraje, są przejmowane przez różne tajemnicze fundusze, które z kolei zgromadziły pieniądze jeszcze większe, niż budżety korporacji.

Nie tak dawno Motorola musiała się bronić przed wejściem do jej zarządu delikwenta znanego z tego, że zarabia na wyprzedaży aktywów firm, które w zasadzie topi. Rzecz nie do pomyślenia kilkanaście lat temu. Ciekawe, co będzie dalej ze światem.

Bo zawsze nim rządziła chciwość, ale były pewne hamulce - kulturowe, tradycyjne czy prawne. Teraz ze względu na globalizację giną, bo z zasady miały charakter lokalny, więc robi się "hulaj dusza piekła nie ma". Ale są prawa fizyki i natury, których nie da się kupić i prędzej czy później to się zemści. To, że dzisiaj przez chwilę udaje się je oszukiwać, pozwala oszustom zarobić szybkie ogromne pieniądze. Ale gdy przyjdzie do kosztów, to zapłacimy wszyscy i to, że oni też będą goli i weseli jest małym pocieszeniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum :.:.: BABICKIE FORUM INTERNETOWE :.:.: Strona Główna -> TEMATY ARCHIWALNE 2008 Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin